„W miejscach jak ta wysepka wszyscy się w końcu do siebie upodabniają. Przybysze, wędrowcy, włóczędzy zawsze stoją wyżej, ponieważ nie powiedzieli „tak” żadnemu miejscu, a więc nie oddali się w niewolę. Domy, z których wyruszyli, ulegają chwilowemu zapomnieniu, zapadają w niebyt. Ich kraje także stają się nierealne, nie mówią o nich tutejsze gazety, nikogo nie obchodzą. Tamto życie, z którego się na jakiś czas ewakuowali, przestaje istnieć, co daje iluzję wolności. Bez miejsca i imienia, bez znajomości ich łóżek, szaf z ubraniami, ich porannego wstawania, półek z kosmetykami w łazience, słów, którymi klną, i stron w Internecie, które odwiedzają. Bo czym można jeszcze określić ludzi? – Stają się powtarzalni, wielokrotni. Im mniej jest się określonym, im mniej zależnym – tym większe złudzenie, że ma się przed sobą więcej wyborów, kręci się w głowie od możliwości samego siebie, od potencjalnych, nierozwiniętych jeszcze łańcuchów zdarzeń.Sztuką jest odkryć i utrzymać ten stan zawieszenia, nieopowiadania się po żadnej ze stron, być jak preparat w formalinie, który tkwi w przezroczystym płynie, nie dotykając żadnej ze ścian, i obojętnie daje się oglądać, jakby go śniono. Pozwalać się śnić – po to są podróże.

Your Comment Comment Head Icon

Login